niedziela, 30 kwietnia 2017

Czy czuję się jak mamut? ;)

Kilka dni temu korespondowałyśmy z dziewczynami i padło stwierdzenie, że ze względu na (tu w zależności od opcji) czas starań o dziecko / staż małżeński / wiek możemy się czuć jak mamuty... Nie wypowiedziałam się wtedy. Rozumiem doskonale, o co chodzi, bo sama któregoś razu na spotkaniach DMPP ze zdziwieniem stwierdziłam, że mamy jeden z dłuższych staży małżeńskich i trochę dziwnie się poczułam. Ale nie czuję się jak mamut...

Dziś nasza 12. rocznica ślubu. I bardzo mi z tym dobrze. Choć nie wiem, kiedy to zleciało.
Z tym, że po prostu dobrze nam razem, że nie lubimy się rozstawać, że lubimy być tylko we dwoje, że możemy na siebie liczyć. Mamy swój rytm wypracowany przez te lata. A różniliśmy się i nadal różnimy, choć różnice też ewoluowały z czasem.

Od listopada 2015 roku (od rekolekcji z o. Jamesem Manjackalem)
codziennie razem klękamy do modlitwy i widzę, jak bardzo zyskało na tym nasze małżeństwo. Przez ten cały czas były może dwa wieczory, gdy było nam ciężko się wspólnie pomodlić, ale nie zrezygnowaliśmy. Czułam, że wypowiadanie modlitwy Ojcze nasz to namacalne przekraczanie siebie i wiedziałam, że na tym polega miłość. Choć klękaliśmy wciąż w złości / gniewie / żalu (zgaduję, bo już nie pamiętam) i nie wzięliśmy się za dłonie jak zwykle, to na koniec byliśmy w stanie się pobłogosławić. Niesamowite, co w ciągu tej minuty (?) Pan Bóg był w stanie zdziałać. I tak działa w nas codziennie :) Małe cuda na drodze ku większej jedności i miłości.

Był okres, kiedy śmiałam się, że Duch Święty jest moim agentem do zadań specjalnych ;) Gdy chciałam porozmawiać na jakiś trudny temat, a nie oszukujmy się, nie brakuje takich, i przewidywałam gwałtowną reakcję lub odmowę mojego męża (tak, wiem, że trudno w to uwierzyć, ale choleryk z niego) to zawierzałam to Duchowi Świętemu. Niejako wysyłałam Ducha Świętego, aby utorował drogę. I robił to. W sumie to załatwiał całą sprawę, a ja przychodziłam na gotowe ;)

Nie bardzo mogę sobie przypomnieć, jak funkcjonowaliśmy wcześniej ;) Po prostu wiem, że z Bogiem to zupełnie inna jakość. I te 12 lat to tylko jakiś etap. Wchodzimy w 13. rok małżeństwa – pomyślałam dziś, że to liczba Maryi, więc też będzie dobrze. A teraz wieczorem dostałam informację, że zostaliśmy zawierzeni Maryi i przez cały maj nasza intencja będzie powierzana podczas Mszy św.

A w psalmie z czytań dnia są słowa:

Ukaż nam, Panie, Twoją ścieżkę życia
Zachowaj mnie, Boże, bo chronię się do Ciebie,
mówię do Pana: „Tyś jest Panem moim”.
Pan moim dziedzictwem i przeznaczeniem,
to On mój los zabezpiecza.
Błogosławię Pana, który dał mi rozsądek,
bo serce napomina mnie nawet nocą.
Zawsze stawiam sobie Pana przed oczy,
On jest po mojej prawicy, nic mną nie zachwieje.
Dlatego cieszy się moje serce i dusza raduje,
a ciało moje będzie spoczywać bezpiecznie,
bo w kraju zmarłych duszy mej nie zostawisz
i nie dopuścisz, bym pozostał w grobie.
Ty ścieżkę życia mi ukażesz,
pełnię Twojej radości
i wieczną rozkosz
po Twojej prawicy.

A oto od jakiegoś czasu właśnie się modlę, o poznanie naszej ścieżki zaplanowanej dla nas przez Boga. I mam przeczucie, że niedługo poznamy odpowiedź. A moje serce błogosławi Pana i nie ustaje w dziękczynieniu za każdy dzień z tych 12 lat i każdy następny, z tych które jeszcze przed nami. 

1 komentarz:

  1. 12 rocznica to rocznica jedwabna-bądźcie jak on-piękni, mocni i trwali:)
    mocno ściskamy /S.A.D.K./

    OdpowiedzUsuń