wtorek, 15 listopada 2016

Jeszcze modlę się o CUD

Od dawna już nie modlimy się z mężem o dziecko. Raczej prosimy o rozeznanie naszej drogi i powołania. Tak w ogóle to mam wrażenie, że przez wszystkie te lata mało żarliwie modliliśmy się w tej intencji. Prosiłam Boga, żeby zabrał to pragnienie, żeby dał mi siłę na resztę bezdzietnych dni. Do tego stopnia „odpuściłam”, że jak parę tygodni temu znajoma zapytała mnie jak sobie wyobrażam naszą przyszłość to odpowiedziałam jej, że po tym czasie bezowocnych starań to raczej już bez dzieci. Chyba przestałam wierzyć, że to możliwe. Jakieś wątłe pragnienie jednak cały czas jest. Z resztą, nasi najbliżsi też chyba postawili na nas kreskę. Usłyszałam od babci (tej wierzącej i rozmodlonej), że trudno, że widocznie tak ma być, że powinniśmy się z tym pogodzić i cieszyć się sobą. Było mi strasznie przykro, bo po tych słowach domyśliłam się, że pewnie nie mamy już co liczyć na modlitwę z jej strony w tej intencji.

Ta modlitwa, którą wstawiłam w ostatnim moim wpisie, zaczynająca się od słów: „Panie, nie modlę się o cuda ani wizje, proszę tylko o siłę na moje dni” – spodobała mi się, taka pokorna postawa, przyjmująca wszystko, nielicząca na wiele. Pomyślałam, że to chyba nawet mi pasuje.

Zaczęłam też czytać książkę o Jezusie – Panie cudów. Czasem się śmieję, że kwestia posiadania przez nas dziecka dawno już została zakwalifikowana do kategorii CUDA NIESPEŁNIONE. I w pewnym momencie pomyślałam – a dlaczego nie, dlaczego mam się nie modlić o CUDA!?! Może by tak jeszcze „podręczyć Pana Boga” tą sprawą. Zaczęłam nowennę pompejańską. Od kilku lat zbierałam się, aby ją odmawiać w tej jednej swojej intencji. Kilka razy odmawiałam za sprawy innych – teraz kolej na mnie. I tak od 14 dni modlę się o ten CUD. Nie wiem jaki będzie owoc tej modlitwy – czas pokaże. Mam nadzieję, że przyjmę każdy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz