poniedziałek, 11 lipca 2016

Bądź wola TWOJA

Było gorące, czerwcowe popołudnie. Niedzielna msza w parafialnym kościele. W kościelnych murach okropnie duszno, zastanawiałam się, czy będę w stanie na czymkolwiek się skupić, bo nie  było czym oddychać. I podczas tej normalnej, wydawałoby się, liturgii przychodzi moment na modlitwę Ojcze Nasz. Jak podczas każdej mszy, których przecież już tysiące za mną, zaczynam się modlić i w momencie słów "Bądź wola Twoja, jako w niebie, tak i na ziemi" czuję, że doznałam jakiegoś olśnienia? Nie wiem... Ale moje myśli zaczynają krążyć wokół tych kilku słów i przez kilka, kilkanaście dni w zasadzie mnie nie opuszczają.

Jak przyjmuję wolę Boga, co myślę, mówię, robię, gdy dziejące się sprawy ne układają się tak, jak chcę?

W ostatnim roku było szczególnie dużo takich sytuacji, gdy było trudno, gdy TWOJA wola nie była zgodna z moją, gdy się nie zgadzałam, złościłam, pytałam "dlaczego...?" Gdy prosiłam, by zdarzyło się to, czego ja chcę tu i teraz. A nawarstwiające się negatywne emocje wcale nie pomagały.

Bałam się chwilami, że ulgi nie będzie, bo Bóg nie wysłuchuje, ludzie nie rozumieją, a ja, choć chcę, nic nie mogę zrobić...

Ale w chwili, gdy przestaję walczyć, gdy uczę się pokory, gdy staram się reagować "Ty wiesz najlepiej", czuję zdecydowanie większy spokój. Bo choć trudne chwile są nadal trudne, to przyjęcie do siebie woli Boga, który wie lepiej, widzi dalej i rozumie więcej, niż wszyscy lekarze, przyjaciele, znajomi i znakomici specjaliści razem wzięci, pozwala zachować spokój wewnętrzny i mierzyć się z codziennością.

A od tamtej  niedzieli podczas słów "Bądź wola Twoja..." czuję duży spokój. I to dla mnie bardzo cenne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz