środa, 28 września 2016

Normalnie nie wierzę w sny...

Sny miewam różne. Z niektórych nie chcę się budzić, z innych chcę jak najszybciej. Jestem przekonana, że są odbiciem mojej emocjonalnej osobowości, codziennych przeżyć, ważnych spraw. I tylko w takim sensie w nie "wierzę".
Ale są takie sny, które pamiętam jako takie na granicy jawy. Zdarzały mi się w bardzo ważnych, trudnych momentach. I tylko te dokładnie pamiętam.

I był taki jeden sen, ważny sen. Przyśnił się w czasie zupełnego relaksu, na zagranicznym urlopie, gdzie myśli o tym, że na dziecko trzeba będzie czekać długo, pojawiały się jak ulotne nitki babiego lata.
We śnie mówiłam Mu o swoich pragnieniach posiadania dziecka. A On mnie okrył płaszczem, przytulił i...dał zegarek, a potem powiedział, że nie czas na to, że nie jesteśmy jeszcze gotowi, że będzie właściwy czas...

Od tego snu minęło 5 lat. Dużo się wydarzyło, dużo spraw, których nigdy miało nie być, ale były... dużo działań, dużo ludzi wokoło nas się przewinęło. Dojrzałam?? Zmądrzałam?? Zawierzyłam??

Bardzo często zastanawiam się, czy już jesteśmy gotowi, czy zbliża się TEN czas??


Normalnie nie wierzę w sny, ale wierzę w Jego słowa ze snu i czekam.


Pięknych snów Wam życzę:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz