wtorek, 24 stycznia 2017

Jest dobrze

Ostatnio moje życie jakoś od tematu niepłodności odbiegło. Czekamy na nasze dziecko z chmur i może ta pewność, że kiedyś to się stanie pozwala zajmować się czymś innym. Takie to przewrotne, że niby nic się nie zmienia, a wszystko wygląda inaczej. To jeszcze jeden dowód na to, że to nasze życie zależy od nas, od naszego sposobu myślenia. Trzeba po prostu zacząć chcieć.


Od jakiegoś czasu bardzo relaksuje mnie gotowanie. Długie zimowe wieczory temu sprzyjają. Uwielbiam usiąść wieczorkiem z herbatką i oglądać książki kucharskie. Same te kolorowe obrazki działają na mnie inspirująco. Potem w weekend działam:) Skutki moich działań są różne, ale mimo wszystko satysfakcja jest. Ostatnio jak pojechaliśmy na weekend do mamy wygrzebałam z półki takie małe kieszonkowe gazetki z różnymi prostymi przepisami. Był tam przepis na potrawę z cebulą w roli głównej. Do tego kiełbaska i papryka. To wszystko smażone razem na patelni. Kiedyś u mnie w domu mama taką duszoną cebulkę robiła, a potem, jak sama powiedziała, o tym po prostu zapomniała. Cebulkę zrobiłyśmy na drugi dzień, okazało się, że cieszyła się takim powodzeniem, że dla wszystkich nie starczyło:) Jest to bardzo proste danie, raczej nie z tych na salony;), ale smaczne. Oczywiście też zdarzają mi się bardziej wyszukane potrawy, ale nie będę Was nimi zanudzać.


W głowie mam też inne pomysły. Mam nadzieję, że chociaż część z nich uda mi się powoli zrealizować. Zaczęliśmy chodzić na basen. Niestety czas mam tylko wieczorami, a wtedy są tłumy, tak więc zobaczymy co z tego wyjdzie. Coś czuję, że na wiosnę przerzucimy się na rower. No i jeszcze jedna rzecz - przywiozłam starą maszynę mojej mamy i też próbuję coś na niej zrobić. Nie bardzo mi to na razie wychodzi, ale motywacja jest. Fajnie by było umieć podłożyć spodnie na przykład:) Na razie mam na koncie jedno dzieło - skróciłam starą spódnicę. Skutek marny, ale zadanie zostało zakończone;) Jak będę miała czas i komputer dla siebie, to poszukam inspiracji w internecie na coś prostego dla początkujących. Na razie, opanowałam dobrze zakładanie nitki na maszynę, nawijanie nitki na bębenek i szycie po prostej. A uwierzcie mi, w tych starych maszynach, to nie takie proste.

Poza tym chodzę do pracy, a jeśli tylko nadarza się okazja, to staramy się z kimś spotkać, albo gdzieś wyjść. 


I ot, takie to moje życie. Może patrząc z boku takie szare i zwykłe, ale moje własne z najcudowniejszym towarzyszem w roli męża u boku. Dalej szukam swojego ja, ale żalu za tym czego nie ma jakoś mniej.

2 komentarze:

  1. Aga bardzo się cieszę, że jest dobrze...
    Kinga

    OdpowiedzUsuń
  2. Aguniu, bardzo się ucieszyłam tym Twoim wpisem. Nasze czekanie na dziecko to przecież nie całe nasze życie, świetnie, że odnajdujesz radość w tych z pozoru błahych, ale tak bardzo potrzebnych, zwyczajnych rzeczach! To, co napisałaś, bardzo mi się wpisuje w temat spotkania lutowego, gdzie wspólnie pozastanawiamy się, jak wykorzystywać dany nam czas oczekiwania... Ściskam mocno i do zobaczenia.

    Sylwia

    OdpowiedzUsuń