środa, 22 czerwca 2016

Mój punkt widzenia

Jakiś czas temu oglądałam jedną z dobranocek o. Szustaka o budujących katedrę. Każdy robił to samo, był w takiej samej sytuacji, jednak też każdy z nich odbierał tą sytuację inaczej. Jeden jako ciężką pracę, aby zarobić na chleb, a drugi jako udział w wielkim przedsięwzięciu o wielkim celu.

Po obejrzeniu tej dobranocki przyszła do mnie taka refleksja, że ja często używam stwierdzenia, że nie mi oceniać, bo jestem w innej sytuacji. Jakoś raczej słabo myślę o tym, że też ludzie w tej samej sytuacji inaczej przeżywają swoje problemy i inaczej z nimi idą przez życie.

W ostatnim czasie widzę sytuacje, które właśnie mogę odbierać w różny sposób. Albo jako takie, które przyniosą radość albo takie, które tylko pogłębią moje uczucie osamotnienia.

Jedna sytuacja była na poprawinach po weselu mojej szwagierki. Piękna pogoda, siedzieliśmy sobie na ławce pod salą - my, moja teściowa, jej rodzeństwo i moi szwagrowie z żonami i dziećmi. Jedno jeszcze malutkie, teściowa bujała w wózku. Jak tak siedzieliśmy, w pewnym momencie, pomiędzy jednym a drugim tematem teściowa wtrąciła, że w życiu są piękne tylko chwile i to jest właśnie ta chwila. Pomyślałam sobie wtedy, że ona mnie nie rozumie...Nie wie jak bardzo obezwładniające jest dla mnie pragnienie dziecka, teraz też kiedy te bąble biegają wokół. Z drugiej strony poczułam też jakąś taką akceptację. Nie jest najważniejsze dla niej to, że u nas nie ma dziecka. Jest nam fajnie ze sobą, a ja jestem akceptowana z tymi wszystkimi moimi spadkami nastrojów, z naszą niepłodnością.

Druga sytuacja też była na weselu. Synek mojego szwagra darł się do mnie z drugiego końca podwórka: ciociuuu, ciociuuu chodź tu!!! Pokażę Ci coś pięknego! Jak chciałam wtedy, żeby to moje dziecię mnie tak wołało, żeby mówiło, że chce mu się pić i chce ze mną zatańczyć. Z drugiej strony jak cudownie być tą ciocią, za którą się krzyczy...Koniec końców tym czymś pięknym był skalniak z sadzawką, ale dla mnie ten krzyk ciociuuu był piękny:)

A teraz jeszcze wiadomość od bliskiej mi osoby o ciąży. Ona tak samo walczyła o dzieci latami, dzieci przyszły chyba w najmniej spodziewanym momencie. Dzieci, bo to jest już drugie, po niecałym roku od pierwszego, na które czekali długie lata. Niestety ja ciężko znoszę zazwyczaj informacje o ciążach. Mam do siebie o to pretensje, można by o tym napisać osobny post. Tym razem wiadomość ta przyniosła radość. Widzę jak te nasze życie jest przewrotne, jak wszystko może się zmienić. Cieszę się tą historią i czerpię z niej siłę dla siebie.

Panie Boże dziękuję, że dajesz mi te wszystkie sytuacje. Spraw, żebym umiała je dostrzegać i widziała te dobro, które niosą. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz