Jakiś
czas temu oglądałam jedną z dobranocek o. Szustaka o budujących katedrę.
Każdy robił to samo, był w takiej samej sytuacji, jednak też każdy z nich
odbierał tą sytuację inaczej. Jeden jako ciężką pracę, aby zarobić na chleb, a
drugi jako udział w wielkim przedsięwzięciu o wielkim celu.
Po
obejrzeniu tej dobranocki przyszła do mnie taka refleksja, że ja często używam
stwierdzenia, że nie mi oceniać, bo jestem w innej sytuacji. Jakoś raczej słabo
myślę o tym, że też ludzie w tej samej sytuacji inaczej przeżywają swoje
problemy i inaczej z nimi idą przez życie.
W
ostatnim czasie widzę sytuacje, które właśnie mogę odbierać w różny sposób.
Albo jako takie, które przyniosą radość albo takie, które tylko pogłębią moje
uczucie osamotnienia.
Jedna
sytuacja była na poprawinach po weselu mojej szwagierki. Piękna pogoda, siedzieliśmy
sobie na ławce pod salą - my, moja teściowa, jej rodzeństwo i moi szwagrowie z
żonami i dziećmi. Jedno jeszcze malutkie, teściowa bujała w wózku. Jak tak
siedzieliśmy, w pewnym momencie, pomiędzy jednym a drugim tematem teściowa
wtrąciła, że w życiu są piękne tylko chwile i to jest właśnie ta chwila.
Pomyślałam sobie wtedy, że ona mnie nie rozumie...Nie wie jak bardzo
obezwładniające jest dla mnie pragnienie dziecka, teraz też kiedy te bąble
biegają wokół. Z drugiej strony poczułam też jakąś taką akceptację. Nie jest najważniejsze
dla niej to, że u nas nie ma dziecka. Jest nam fajnie ze sobą, a ja jestem
akceptowana z tymi wszystkimi moimi spadkami nastrojów, z naszą niepłodnością.
Druga
sytuacja też była na weselu. Synek mojego szwagra darł się do mnie z drugiego
końca podwórka: ciociuuu, ciociuuu chodź tu!!! Pokażę Ci coś pięknego! Jak
chciałam wtedy, żeby to moje dziecię mnie tak wołało, żeby mówiło, że chce mu
się pić i chce ze mną zatańczyć. Z drugiej strony jak cudownie być tą ciocią,
za którą się krzyczy...Koniec końców tym czymś pięknym był skalniak z sadzawką,
ale dla mnie ten krzyk ciociuuu był piękny:)
A teraz
jeszcze wiadomość od bliskiej mi osoby o ciąży. Ona tak samo walczyła o dzieci
latami, dzieci przyszły chyba w najmniej spodziewanym momencie. Dzieci, bo to
jest już drugie, po niecałym roku od pierwszego, na które czekali długie lata.
Niestety ja ciężko znoszę zazwyczaj informacje o ciążach. Mam do siebie o to
pretensje, można by o tym napisać osobny post. Tym razem wiadomość ta
przyniosła radość. Widzę jak te nasze życie jest przewrotne, jak wszystko może
się zmienić. Cieszę się tą historią i czerpię z niej siłę dla siebie.
Panie
Boże dziękuję, że dajesz mi te wszystkie sytuacje. Spraw, żebym umiała je
dostrzegać i widziała te dobro, które niosą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz