Sny miewam różne. Z
niektórych nie chcę się budzić, z innych chcę jak najszybciej. Jestem
przekonana, że są odbiciem mojej emocjonalnej osobowości, codziennych przeżyć,
ważnych spraw. I tylko w takim sensie w nie "wierzę".
Ale
są takie sny, które pamiętam jako takie na granicy jawy. Zdarzały mi się w
bardzo ważnych, trudnych momentach. I tylko te dokładnie pamiętam.
I
był taki jeden sen, ważny sen. Przyśnił się w czasie zupełnego relaksu, na
zagranicznym urlopie, gdzie myśli o tym, że na dziecko trzeba będzie czekać
długo, pojawiały się jak ulotne nitki babiego lata.
We
śnie mówiłam Mu o swoich pragnieniach posiadania dziecka. A On mnie okrył
płaszczem, przytulił i...dał zegarek, a potem powiedział, że nie czas na to, że
nie jesteśmy jeszcze gotowi, że będzie właściwy czas...
Od
tego snu minęło 5 lat. Dużo się wydarzyło, dużo spraw, których nigdy miało nie
być, ale były... dużo działań, dużo ludzi wokoło nas się przewinęło.
Dojrzałam?? Zmądrzałam?? Zawierzyłam??
Bardzo
często zastanawiam się, czy już jesteśmy gotowi, czy zbliża się TEN czas??
Normalnie
nie wierzę w sny, ale wierzę w Jego słowa ze snu i czekam.
Pięknych snów Wam życzę:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz