Od czasu do czasu bywa
źle, bardzo źle. Pojawia się poczucie bezsensu, brak mi nadziei. Złość i
zazdrość, łzy, zmęczenie – wiem, wiem, mam do tego prawo!
Potem przychodzi
trochę lepszy czas, próba zrozumienia i myśl, że Bóg wie lepiej.
Czasem bywa całkiem nieźle – kiedy szukam w
tym wszystkim tzw. „dobrych stron”. Dochodzę nawet do stwierdzenia „Jest
dobrze! Jestem szczęśliwa w tym co mam”. Aż trudno uwierzyć!
A potem wszystko
znika. Znowu jakaś „trudna sytuacja” rozdziera mnie na pół ( i kilka dni
wyjętych z życia).
To właśnie ja. Te same
nastroje, uczucia i emocje pojawiają się cyklicznie. Ciężko przerwać tę serię.
Kiedyś myślałam, że te etapy można przerobić, zamknąć i zostawić za sobą. Coś
nie wychodzi. Do czego mi to potrzebne…? JESZCZE nie wiem!
Płakać mi sie chce. Mam ten gorszy czas... Tez mam takie fale odczuć. Dziś bardzo rzucały mi sie w oczy na mieście plakaty, bilbordy które bardzo działały na moje uczucia. No ale co ja mogę. Odwrócę głowę a w oku zakręci się łza, serce zaboli i ide dalej... Może odnajdę ten lepszy czas... Dzieki za tekst
OdpowiedzUsuńWiem o czym piszecie, nieustanna jazda kolejką górską, raz na górze, raz zjazd w dół. Gdy jest trochę lepiej, już zaczynam się bać, że za 2 tyg znów przyjdzie emocjonalne tsunami i nie będę umiała wygrzebać się z tego doła paskudnych uczuć, żalu, smutku. Ale po nocy przychodzi dzień, dziś po 6 latach walki z niepłodnością mogę powiedzieć, że zaczynam dostrzegać jej plusy. Tak, niepłodność czegoś uczy, tylko kiedyś nie chciałam jej słuchać..
OdpowiedzUsuń