Z
racji moich doświadczeń w staraniach o dziecko, jestem wyczulona na
temat macierzyństwa – w każdym aspekcie. Obserwuję i prywatne
losy matek, i te nagłaśniane medialnie. Przyglądam się relacjom
rodzinnym, wspieram ruchy pro-life. A te historie są bardzo różne.
Nie próbowałam ich nigdy jakoś klasyfikować. Zastanawiam się
jednak zawsze, co Bóg chce mi powiedzieć na ich podstawie...
Siła płynąca z relacji z Bogiem
Idąc
na pierwsze spotkanie we wspólnocie, nie znając nikogo,
powiedziałam: Panie Boże, Ty mnie tu przyprowadziłeś, jestem.
Ty wybrałeś dla mnie tych ludzi i mnie dla nich. Wiesz, co robisz.
Nikt mnie o nic nie zapytał, mimo że byłam nowa. Trochę się
zdziwiłam, ale i przyjęłam to z ulgą. Weszłam do grupy, która
się znała. Też nie pytałam. Ich historie odkrywały się dla mnie
powoli w ciągu wielu miesięcy, fragmentami i zdumiewały coraz
bardziej. Poznałam matkę, która towarzyszyła swojej córce w
umieraniu, matkę, która przy kolejnej ciąży usłyszała, że to
już o dziecko za dużo i została sama, matkę, która się
troszczy, bo jej córka ma problemy zdrowotne, matkę dwójki dzieci,
której małżeństwo się sypie na całej linii... To co mnie
zdumiewało to ich wewnętrzna siła – płynąca z bliskiej relacji z Bogiem.
To roziskrzone oczy i modlitwa uwielbienia.
Wizja życia idealnego
Tęsknię
za byciem matką, dom pełen życia, energii, głosów to pragnienie
mojego serca. Jak go sobie wyobrażam? Trochę jak z filmu lub
reklamy – pozytywnie, radośnie, w zgodzie, szacunku, miłości.
Właśnie. A przecież nie wiem nawet, co się wydarzy w kolejnej
minucie mojego życia. Nie znam drogi, którą pójdę. Zna ją Bóg.
Jeśli nie jestem w stanie Mu zaufać teraz, w trudach niepłodności,
w rzeczywistości w jakiej mnie powołuje i postawił, to co będzie
dalej? Przyjdą kolejne sytuacje i będę się szamotać. Jedno się
spełni, przyjdzie mi się zmierzyć z czymś innym. Tak jest.
Tylko Bóg zna odpowiedzi
W
ostatnich dniach dotarły kolejne historie: o matce, która przez 9
lat starała się o dziecko, a zmarła, gdy dziecko miało lat 4; o
wyczekanym dzieciątku, u którego po kilku miesiącach życia
wykryto siatkówczaka i trwa walka o jego życie. Także o
dziewczynie, która powiedziała, że musi zajść w ciążę do
grudnia... i zaszła... Co będzie dalej? Dlaczego jej się udało, a
wielu się nie udaje? Nie wiem, wie Bóg.
Towarzyszę
małżeństwom, które w obliczu niepłodności wybrały inną drogę
rodzicielstwa – adopcję. Piękna, dobra, niełatwa droga. Są
zdecydowane, czekają z upragnieniem na swoje dzieci. I co? Nic... Nie
ma dzieci, a rozgoryczenie narasta. Dlaczego Ci wspaniali ludzie
napotykają kolejną ścianę? Nie wiem, wie Bóg.
Zawierzyć nie jest łatwo, ale to jedyna droga
Niełatwo
jest zrezygnować ze swojej wizji życia i ze swoich planów, ba –
pragnień i marzeń. I to tych dobrych (czemu rezygnować z czegoś
dobrego?!). To przychodzi stopniowo. Powoli. Ale pokój serca można
uzyskać tylko w bliskiej relacji z Ojcem. Bliskiej i żywej. Św.
Augustyn mówił: niespokojne jest serce ludzkie dopóki nie
spocznie w Bogu. Już wiem, że nasza natura jest słaba, nasze
emocje silne i ten pokój nie jest stały – właśnie z powodu
naszej słabości. Ale warto o niego zawalczyć, by nie zatracić
samych siebie. Na dniu skupienia, o którym ostatnio pisałam, jedna
z prelegentek użyła metafory morza – wzburzonego na powierzchni i
spokojnego w głębinie. I o to trzeba zabiegać – o głęboką
wiarę i więź z Bogiem, tak by żaden sztorm na powierzchni (ból,
żal, gorycz, poczucie niesprawiedliwości, niepowodzenie) nie był w
stanie ich naruszyć. Życiowych sztormów nie unikniemy. Pytanie,
czy pozwolimy sobą szamotać jak wicher miota łódką, czy
będziemy ratunku szukać w głębi, wiedząc, że sztorm
przeminie...
Usłyszałam
też mądre i piękne zdanie o sieci zależności między ludźmi –
tak dużej i skomplikowanej, że nie jesteśmy w stanie jej objąć.
Bóg prowadzi nie tylko nas. W Jego planie nasze ścieżki przecinają
się ze ścieżkami wielu ludzi. My, skupieni na swoim życiu, nawet
o tym nie myślimy. A Bóg wie, zna, kocha.
Adwent
Przed
nami Adwent. Czas oczekiwania. Czas trudny dla wielu czekających
(za?) długo. Postarajmy się pogłębić naszą relację z Ojcem.
Nie pytajmy: dlaczego?,
pytajmy: czego ode mnie oczekujesz? co mam zrobić? Pytajmy
naszego Anioła Stróża. Wzywajmy Ducha Świętego. Prośmy o
wstawiennictwo naszego świętego patrona. Nie po to, by spełnić
nasze pragnienia. Ale by poznać wolę Boga wobec nas.
I
o tym też posłuchajcie od o. Augustyna Pelanowskiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz