Nie mam odwagi publicznie kończyć tematu, nie ma zresztą
takiej potrzeby. Osoby mi bliskie pewnie domyślą się, co chciałam napisać, bo
mówię to zwykle, gdy kolejny raz cos pomieszam, poplączę, źle odczytam,
przekręcę…
Właśnie jestem kolejny raz w takiej sytuacji, gdzie czuję się
zupełnie osłabiona swoją nieuważnością, zapętleniem, zamyśleniem… I po raz
kolejny coś będę odkręcać.
Niby nic, ale powtarzające się po wielokroć zużywa
mnóstwo energii i… powoduje zawsze mnóstwo śmiechu i powiększanie bazy anegdotek o sobie samej:)
Wiec może właśnie jestem na przekór temu KOMPLETNA? Bo taka
jestem! Zaprzyjaźniona ze swoją zaplątaną naturą i wiecznie coś rozplątującą…
Dzięki, Boże, że mam wciąż do siebie tyle dystansu…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz