niedziela, 6 marca 2016

Elkana i Anna

Znacie Elkanę i Annę? Ja długo znałam ze słyszenia, potem spotkaliśmy się kilka razy przypadkowo, nie zwracając na siebie zbytniej uwagi, a kilka miesięcy temu nastąpiło TO spotkanie – od tego czasu towarzyszą mi bardzo często.

Elkana
Mój biblijny idol. Mąż uważny, troskliwy, pełen miłości. Owszem poligamista (jak to w ST), ale miłujący nade wszystko pierwszą żonę, Annę, mimo że w tamtych czasach uchodziła za zhańbioną – jej łono nie wydało potomka.

Anna (...) płakała i nie jadła. I rzekł do niej jej mąż, Elkana: «Anno, czemu płaczesz? Dlaczego nie jesz? Czemu się twoje serce smuci? Czyż ja nie znaczę dla ciebie więcej niż dziesięciu synów?»

Te słowa były dla mnie niesamowitym odkryciem i sprawiły, że przejrzałam... Wrażliwość, czułość, docenienie więzi małżeńskiej ponad rodzicielską, upomnienie się o tę wieź. Mąż i żona są dla siebie pierwsi i najważniejsi. Elkana to wie. Kocha Annę. Miłością pewną, trwałą, niezależnie od okoliczności. A Anna?

Anna
Anna zdaje się tego nie słyszeć, skupiona na swoim bólu. Nie jest jej łatwo nie tylko ze względu na niezrealizowane pragnienie. Obok siebie ma drugą żonę Elkany, Peninę, jak najbardziej płodną, która nie szczędzi Annie przykrych uwag, docinków, komentarzy. Anna się nie skarży mężowi (nie wydaje mi się, że tak miłując Annę, by to zbagatelizował, a ani słowa o jego reakcji nie ma...), tłumi to w sobie...

Jej współzawodniczka przymnażała jej smutku, aby ją rozjątrzyć z tego powodu, że Pan zamknął jej łono. I tak się działo przez wiele lat. Ile razy szła do świątyni Pana, [tamta] dokuczała jej w ten sposób. Anna więc płakała i nie jadła.

Czyż ja nie jestem jak Anna? Nie słyszę, jak Anna, że mój mąż mnie kocha, że cierpi, gdy widzi mój ból. Nie słyszę, że celem małżeństwa nie są dzieci. Że w tym wszystkim gdzieś go z boku zostawiam, a on jest, troszczy się, miłuje. Może nie często mówi wprost (w końcu kiedyś powiedział, to się nie zmienia, więc po co powtarzać...). Ale potwierdzają to czyny.

Anna doprowadzona na skraj rozpaczy, szlochając powierza się Bogu.
Ona zaś smutna na duszy zanosiła do Pana modlitwy i płakała nieutulona.

Tu też nie jest łatwo – obserwujący ją kapłan uważa, że jest pijana. Karci ją. Kolejna osoba przeciw niej... Jednak Anna przed obliczem Pana się otwiera. Nie kuli w sobie i speszona wychodzi, ale otwarcie przyznaje się kapłanowi do swojej niepłodności. Odkrywa się całkowicie – przed Bogiem i innym człowiekiem. Bariery znikają.

No właśnie: jak jest z moimi barierami? Czy moje serce jest otwarte? Przed Bogiem i ludźmi? Wczoraj w Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej, które odwiedziłyśmy w ramach naszej nowenny pierwszych sobót miesiąca, była krótka modlitwa o uzdrowienie, z nałożeniem rąk. Kapłan powiedział, by szepnąć, z czym przychodzimy, to pomoże w modlitwie. I pytanie: powiedzieć, że jestem niepłodna, czy nie? Nie z tym tu przyjechałam, ale to jednak fakt. Nic innego, dzięki Bogu, mi nie dolega. "Tylko" niepłodność.


A na koniec apel do mężów: Bądźcie jak Elkana! (Nie, nie bierzcie drugiej żony!) Zapewniajcie swoje żony o miłości, powtarzajcie, choć kiedyś przecież powiedzieliście, a nic się nie zmieniło (Chwała Panu!) - w końcu to usłyszą. I tak będą potrzebowały usłyszeć to jeszcze wiele razy! A Wy zapewniajcie, jak Elkana.

2 komentarze:

  1. Jeśli o mnie chodzi to poznałam ich całkiem niedawno - podczas ostatniej "kolędy" w styczniu. Ksiądz, który przyszedł do nas, chciał nas trochę poznać i na samy początku zapytał nas jakie mamy problemy, z czym się zmagamy. Powiedzieliśmy o tym najważniejszym i największym. A on nam na to czy czytaliśmy dzisiejsze czytania? - Nie czytaliśmy!Okazało się, że jednym z tych czytań był fragment Księgi Samuela opisujący historię Elkana i Anny. Dla mnie wtedy to było bardzo wymowne, że ksiądz przychodzi do nas z takim Słowem.Często wracam do tego fragmentu.
    Asia

    OdpowiedzUsuń