Znacie
Elkanę i Annę? Ja długo znałam ze słyszenia, potem
spotkaliśmy się kilka razy przypadkowo, nie zwracając na siebie
zbytniej uwagi, a kilka miesięcy temu nastąpiło TO spotkanie –
od tego czasu towarzyszą mi bardzo często.
Elkana
Mój
biblijny idol. Mąż uważny, troskliwy, pełen miłości. Owszem
poligamista (jak to w ST), ale miłujący nade wszystko pierwszą
żonę, Annę, mimo że w tamtych czasach uchodziła za zhańbioną –
jej łono nie wydało potomka.
Anna
(...) płakała i nie jadła. I rzekł do niej jej mąż, Elkana:
«Anno, czemu płaczesz? Dlaczego nie jesz? Czemu się twoje serce
smuci? Czyż ja nie znaczę dla ciebie więcej niż dziesięciu
synów?»
Te
słowa były dla mnie niesamowitym odkryciem i sprawiły, że
przejrzałam... Wrażliwość, czułość, docenienie więzi
małżeńskiej ponad rodzicielską, upomnienie się o tę wieź. Mąż
i żona są dla siebie pierwsi i najważniejsi. Elkana to wie. Kocha
Annę. Miłością pewną, trwałą, niezależnie od okoliczności. A
Anna?
Anna
Anna
zdaje się tego nie słyszeć, skupiona na swoim bólu. Nie jest jej
łatwo nie tylko ze względu na niezrealizowane pragnienie. Obok
siebie ma drugą żonę Elkany, Peninę, jak najbardziej płodną,
która nie szczędzi Annie przykrych uwag, docinków, komentarzy.
Anna się nie skarży mężowi (nie wydaje mi się, że tak miłując
Annę, by to zbagatelizował, a ani słowa o jego reakcji nie ma...),
tłumi to w sobie...
Jej
współzawodniczka przymnażała jej smutku, aby ją rozjątrzyć z
tego powodu, że Pan zamknął jej łono. I tak się działo przez
wiele lat. Ile razy szła do świątyni Pana, [tamta] dokuczała jej
w ten sposób. Anna więc płakała i nie jadła.
Czyż
ja nie jestem jak Anna? Nie słyszę, jak Anna, że mój mąż
mnie kocha, że cierpi, gdy widzi mój ból. Nie słyszę, że celem
małżeństwa nie są dzieci. Że w tym wszystkim gdzieś go z boku
zostawiam, a on jest, troszczy się, miłuje. Może nie często mówi
wprost (w końcu kiedyś powiedział, to się nie zmienia, więc po
co powtarzać...). Ale potwierdzają to czyny.
Anna
doprowadzona na skraj rozpaczy, szlochając powierza się Bogu.
Ona
zaś smutna na duszy zanosiła do Pana modlitwy i płakała
nieutulona.
Tu
też nie jest łatwo – obserwujący ją kapłan uważa, że jest
pijana. Karci ją. Kolejna osoba przeciw niej... Jednak Anna przed
obliczem Pana się otwiera. Nie kuli w sobie i speszona wychodzi, ale
otwarcie przyznaje się kapłanowi do swojej niepłodności. Odkrywa
się całkowicie – przed Bogiem i innym człowiekiem. Bariery
znikają.
No
właśnie: jak jest z moimi barierami? Czy moje serce jest
otwarte? Przed Bogiem i ludźmi? Wczoraj w Sanktuarium Matki
Bożej Bolesnej, które odwiedziłyśmy w ramach naszej nowenny
pierwszych sobót miesiąca, była krótka modlitwa o uzdrowienie,
z nałożeniem rąk. Kapłan powiedział, by szepnąć, z czym
przychodzimy, to pomoże w modlitwie. I pytanie: powiedzieć, że
jestem niepłodna, czy nie? Nie z tym tu przyjechałam, ale to
jednak fakt. Nic innego, dzięki Bogu, mi nie dolega. "Tylko"
niepłodność.
A
na koniec apel do mężów: Bądźcie jak Elkana! (Nie, nie
bierzcie drugiej żony!) Zapewniajcie swoje żony o miłości,
powtarzajcie, choć kiedyś przecież powiedzieliście, a nic się
nie zmieniło (Chwała Panu!) - w końcu to usłyszą. I tak będą
potrzebowały usłyszeć to jeszcze wiele razy! A Wy zapewniajcie,
jak Elkana.
Jeśli o mnie chodzi to poznałam ich całkiem niedawno - podczas ostatniej "kolędy" w styczniu. Ksiądz, który przyszedł do nas, chciał nas trochę poznać i na samy początku zapytał nas jakie mamy problemy, z czym się zmagamy. Powiedzieliśmy o tym najważniejszym i największym. A on nam na to czy czytaliśmy dzisiejsze czytania? - Nie czytaliśmy!Okazało się, że jednym z tych czytań był fragment Księgi Samuela opisujący historię Elkana i Anny. Dla mnie wtedy to było bardzo wymowne, że ksiądz przychodzi do nas z takim Słowem.Często wracam do tego fragmentu.
OdpowiedzUsuńAsia
Oby więcej takich księży!
UsuńE.