Jakiś
czas temu na kursie adopcyjnym miałam spotkanie z mamą adopcyjną
dziewczynki z bardzo zaawansowanym płodowym zespołem alkoholowym.
Opowiadała nam o tej chorobie, o córce, o swojej codzienności.
Była to bardzo skromna kobieta, ale mnie urzekła. Miała w sobie
tyle siły i radości, że rozdawała ją wszystkim wokół. Z taką
ławtością mówiła o trudnych sprawach. Słuchałam jej wtedy i
myślałam: jak ja bym chciała w ten sposób podchodzić do życia.
U mnie niestety schemat wygląda inaczej: jest problem, jest
zamartwianie się i trzymanie się tego problemu, jakby nie było
lepszych rzeczy do roboty. Dopiero po jakimś czasie zaczynam szukać
rozwiązania, albo okazuje się, że nie było sensu się tyle
martwić, bo rozwiązanie przyszło samo. Staram się ten schemat
przeskoczyć, ale jeszcze dużo mi brakuje do perfekcji.
Ta
mama adopcyjna była dla mnie inspiracją. Oprócz tego, że oswaja z
tematem chorób na kursie adopcyjnym, utworzyła też grupę
wsparcia, dla rodziców, których dzieci cierpią na FAS. Tyle dobra
z siebie daje i tylu ludziom pomaga, a mogłoby się uważać, że to
właśnie ona potrzebuje pomocy. Gdy ktoś z sali zapytał ją, jak
sobie daje radę, skąd ma tyle siły, odpowiedziała, że ona nie
daje rady sama. Oddała się Panu Bogu i to On ją prowadzi i daje tą
siłę. Sama jest bardzo słaba.
Ja
też czasem zadaję sobie pytanie czy dam radę? Nie wiem jak długo
będę czekać na moje dziecko, z iloma jeszcze problemami przyjdzie
mi się zmierzyć. Po takich spotkaniach utwierdzam się w
przekonaniu, że odpowiedź jest tylko jedna. Moje siły są bardzo
ograniczone, potrzeba mi czasem „kopniaka”, żeby ruszyć z
miejsca, ale wierzę, że Pan Bóg jest przy mnie, kieruje mną, a ja
chcę dać się mu prowadzić i iść do przodu razem z Nim.
Aga Twoja postawa jest inspiracją dla wielu z nas
OdpowiedzUsuńKinga
Ostatni akapit mógłby być takim "przepisem" na dobre i spokojne życie. Człowieku nie zamartwiaj się, nie miotaj z kolejnymi problemami. Oddaj to wszystko w ręce Najwyższego! Ja wiem: to nie jest łatwe - trzeba ciągle się starać i jak się człowiek pogubi nieustannie wracać do takiego podejścia i myślenia, że Bóg wie lepiej i jak się oddamy pod jego opiekę to jest nam łatwiej pogodzić się choć na chwilę z wieloma bolesnymi tematami i przeć na przód.. Wiem z własnego doświadczenia (no przynajmniej ja tak mam), że im staram się być bliżej Boga tym jakoś tak łatwiej, lżej z tym wszystkim funkcjonować, z tą niepłodnością i związaną z tym bezradnością jednocześnie a znowu czasami jak oddalę się od Niego, zaniedbam tą relację to znowu wszystko jakoś tak przytłacza, przygniata...
OdpowiedzUsuńAgnieszka