wtorek, 9 lutego 2016

Niech się dzieje Twoja, nie moja, wola Boże

Pragniemy potomstwa, ale czy w tym  pragnieniu nie jesteśmy konsumentami składającymi Bogu zamówienie na zdrowe, udane dziecko? Muszę się Wam przyznać, że przez  lata prosiłam Boga o dziecko, ale… no właśnie było ale. W moich modlitwach stawiałam Bogu warunek. Być może poczujecie się zgorszone, ponieważ prosiłam, aby Bóg oszczędził mi trudu i bólu wychowywania dziecka niepełnosprawnego. 
Myślę, że lęk i brak wiary w Boże miłosierdzie na wiele lat zamknęły mnie na łaskę rodzicielstwa. 

Wydawało mi się, że wiem, co jest dla mnie dobre, ponieważ dorastałam z autystycznym synem mojej Siostry. Uważałam że takie macierzyństwo to brak satysfakcji i niespełnienie. Nie będę Was przekonywała, że całkowicie zmieniłam zdanie, bo obserwując codzienność mojej Siostry wiem, jakie trudności rodzi takie macierzyństwo. Kiedy zmagałam się z bezdzietnością, Ona rozumiała mnie bez słów, ponieważ jej macierzyństwo jest niewypowiedziane, nigdy nie doświadczy oczywistych dla matek radości, stale będzie spotykała się z brakiem zrozumienia ze strony rodziców dzieci zdrowych, nie doczeka się wnuków; co więcej, zawsze będzie drżała o swoje niesamodzielne mimo dorosłości dziecko. Jednak przeżywanie takiego macierzyństwa w łączności z Bogiem, w absolutnej zgodzie na Jego wolę jest ubogacające. Moja siostra nigdy nie zadała pytania: „dlaczego ja?”, natomiast niejednokrotnie słyszałam z jej ust: „a dlaczego nie ja?”. To prawda moja Siostra jest pięknym, mądrym człowiekiem, ale bez Boga byłaby bezbronna wobec wścibskich ludzkich spojrzeń i okrutnych komentarzy. Tymczasem Bóg obdarzył Ją nieprzeciętnym intelektem i bynajmniej nie po to, by porzucić karierę zawodową, lecz by chronić swoją rodzinę przed brakiem empatii, by widzieć szerzej niż tylko ziemską egzystencję. 
 
Nikt nam nie zagwarantuje, że dziecko będzie zawsze zdrowe, ponieważ niepełnosprawność może zdarzyć się na każdym etapie życia, ale do każdej trudnej sytuacji Bóg nas przygotuje, wyposaży w niezbędne przymioty, jeśli tylko poddamy się Jego woli bezwarunkowo. Moje doświadczenie pozwala mi sądzić, że Bóg z darem potomstwa czeka na naszą dojrzałość i bezwarunkową miłość do dziecka i do Niego.


Jeszcze nieśmiało ale z ufnością otwieram się na dar każdego życia, także tego które w oczach świata nic nie znaczy.


"Powierz Panu swoją drogę i zaufaj Mu: On sam będzie działał" (Ps. 37)
Niech się dzieje Twoja nie moja wola Boże



2 komentarze:

  1. Znam ten lęk i te uwarunkowane prośby... Dużo czasu zajęło, nim w ogóle to dostrzegłam... Otwartość i ufność, że Pan Bóg najlepiej wie, co jest dla mnie dobre i kieruje się właśnie moim dobrem przychodziły powoli. To jest piękne, że Bóg nic nie narzuca, natomiast z ogromną cierpliwością i troskliwością pokazuje nam pewne rzeczy i czeka na naszą odpowiedź... Chyba przełom dokonał się podczas dni skupienia w Lewiczynie, gdy usłyszałam słowa, które wypowiedział do Zachariasza (Łk 1, 13-14): "Nie bój się Zachariaszu! Twoja prośba została wysłuchana: żona Twoja Elżbieta urodzi ci syna (...). Będzie to dla ciebie radość i wesele (...)". Uderzyło mnie i to "nie bój się" (Zachariasz też odczuwał lęk! choć innego rodzaju, ale też!), i pewność że będzie to radość i wesele - bez żadnych warunków! Pan Bóg tak przygotuje moje serce, że niezależnie od tego, jakie dziecko mi przeznaczył, będzie to dla mnie radość i wesele!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaufanie i pokora... Takie proste, a takie trudne. Takie trudne, gdy opierać się na ludzkich możliwościach (a czasem tylko widząc niemożliwości) i o tyle prostsze, o ile wewnętrznie wesprzemy się na NIM. "Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego..." (Łk 1,37)

    OdpowiedzUsuń