poniedziałek, 29 lutego 2016

Otwartość na dar życia

Pragniemy potomstwa, to jasne. Umiemy się już do tego otwarcie przyznać – po latach unikania tematu, ale lepiej późno niż wcale ;) Dojrzeliśmy. Nie tylko biologicznie i emocjonalnie (co naturalne), ale i duchowo. Od modlitwy pełnej tonu roszczeniowego („Boże, prosimy daj nam dziecko” – no dobrze, łagodniej: „obdarz nas potomstwem”, a tak naprawdę: „Daj! Czemu nie dajesz!? Czemu nie nam??? Przecież my...” i tu cała litania naszych zalet i deklaracji... Oczywiście deklaracje dopiero po pewnym czasie...) doszliśmy do modlitwy otwartej na wolę Bożą - „Boże, Ty najlepiej znasz nasze pragnienia. Ukaż nam Swój plan dla naszego małżeństwa i dla naszego życia i uzdalniaj nas do jego przyjęcia” oraz „Prosimy, aby nasz dom zatętnił życiem” (w domyśle: Ty zdecyduj, jakim: może dzieci, bo nie zapominamy jednak o nich, ale może po prostu więcej znajomych, a może hodowla psów...).  

Znikają powoli obawy (które zamieniały się w warunki spełnienia prośby, no bo przecież dokładnie wiemy, czego chcemy i jak ma wyglądać nasze życie, w tym nasze dzieci przecież) przed chorobami, niepełnosprawnością... Bóg nas umiłował, więc chce naszego dobra – nawet jeśli nasze dziecko będzie chore to Bóg da nam siły, i właśnie to będzie dla nas dobre... Naprawdę się otwieramy na różne możliwości, choć pragnienie nie znika, i nie jest tak, że przeżywamy same chwile radosnego i ufnego uniesienia. 

No właśnie... Na różne możliwości... Ale czy któraś z Was, starających się, tęskniących, by wziąć w ramiona swoje własne dziecię, bierze pod uwagę, że Pan Bóg, odpowiadając na nasze ogromne pragnienie może okazać Swoją niesamowitą hojność i obdarzyć nas np. dziesięciorgiem (10!) potomstwa? Nie mamy wcale, czekamy na jedno, dwoje, najlepiej troje (bo zawsze chcieliśmy przecież troje) i... Stop? No może czworo jeszcze mieści się w granicach naszego myślenia – ale pięcioro, sześcioro.... dziesięcioro? 

A przecież prosimy o życie, przecież już nie (?) stawiamy Panu Bogu granic, nie podajemy szczegółowych wytycznych zamówienia... Czy jest w nas otwartość na przyjęcie tylu dzieci, iloma Pan zechce nas obdarzyć? Choćby dziesięciorga...  


Z tym Was zostawiam, a i sama z tą wizją obfitości łask przez jakiś czas pochodzę... 

* Wpis zainspirowany blogiem dompelenkosmitow.blogspot.com

1 komentarz:

  1. Myślę o tym wpisie od dwóch dni... niestety ja chyba ciągle mam jakieś "drobne" warunki :(. Dobrze, że o tym napisałaś.
    Asia

    OdpowiedzUsuń